Moja przygoda z wegetarianizmem

Za mięsem przepadałam tylko jako małe dziecko, które jeszcze z mało czego zdawało sobie sprawę. Dopiero w wieku ok. 10 lat, o ile nie wcześniej, zaczęłam protestować, gdy mama mi kazała je jeść. W wieku 12 lat zrobiłam całkowity bunt na niejedzenie go, co skończyło się wizytą u lekarza. A ponieważ moja pani doktor jest przecudowną osobą, to powiedziała jedno "Jak nie chcesz mięsa jeść, to nie jedz, ja problemu nie widzę". Wegetarianką jestem już od ponad 8 lat i powiem Wam szczerze, że była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.

Pada oczywiście zawsze wiele pytań ze strony ludzi, kiedy dowiadują się o moim sposobie odżywiania. Jednym z nich, które rozśmiesza mnie najbardziej jest: "Dziecko drogie, to co Ty jesz?!". Przepraszam bardzo, czy to, że nie jem mięsa oznacza, że muszę głodować? Warzywa, owoce, produkty sojowe, nabiał - to wszystko przecież też stanowi pokarm, który oni sami spożywają poza mięsem. Ja po prostu wykluczyłam ze swojej diety wszystkie zwierzęta, że tak to dziwnie napiszę. Prawda taka, że w ogóle mi tego nie brakuje, a jak sobie pomyślę, ile cierpienia ma to "mięso" za sobą, to tym bardziej się odechciewa. Zła energia nad nim krąży, a ponieważ przykładam ogromną wagę do energetyki, to jest to dla mnie istotne.

Kolejnym pytaniem dotyczy zazwyczaj mojego stanu zdrowia. Czy nie mam anemii? Czy mój organizm się nie dopomina o białko? Nie! Powiem więcej - moje wyniki badań są dużo lepsze niż te, które miałam, gdy nie byłam wegetarianką. Po 3 latach niejedzenia mięsa, lekarka zrobiła eksperyment. Poprosiła mnie, żebym tylko przez miesiąc na nowo zaczęła je jeść, abyśmy mogły porównać wyniki badań krwi. Była to ciężka przeprawa, jadłam tylko drób, a i tak moje ciało źle na niego reagowało. Nie byłam w stanie przełknąć zupy gotowanej na skrzydełkach, a jak zjadłam na obiad coś więcej, to zdarzało się, że mój organizm to zwracał. Po miesiącu jednak zrobiłam badania i cóż się okazało! Pogorszyły się! Tu jakiś niedobór, tam jakiś nadmiar. A bez tego wszystkiego, wyniki mam niemal książkowe - zawsze wszystko w idealnej normie.

Jest jeszcze jedna rzecz, o którą ludzie często pytają. Czy mi tego nie brakuje? Nie, zupełnie nie. Nie czuję potrzeby wrócenia do tego. Mam wrażenie, że mój organizm już by tego nie przyjął. Naprawdę znakomicie się czuje z moim sposobem odżywiania. Skoro nie mam żadnych problemów zdrowotnych, to znaczy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie zaprzeczam - na początku rzeczywiście było ciężko. Pierwszy miesiąc przechodzenia na dietę wegetariańską był swego rodzaju męczarnią - ból głowy, omdlenia, było mi słabo. Była to jednak kwestia tego, że ciało musiało się przestawić. Potem było już z górki. Prawda taka, że człowiek pierwotnie był roślinożercą, o czym świadczy wiele cech: płaskie trzonowce do rozcierania pokarmy, długi przewód pokarmowy, zasadowa ślina itd.

Oczywiście nie chcę nikogo tutaj namawiać do zmiany na wegetarianizm, ponieważ uważam, że każdy wie, co najlepsze dla jego ciała. Niektórzy nie są w stanie zrezygnować z pokarmu zwierzęcego, bo ciało go stale potrzebuje. Chciałam Wam tylko pokazać, że taka dieta wcale nie oznacza, że człowiek zaczyna chorować, źle się czuć, nie ma niedoborów białka ani tych wszystkich problemów, o których piszą przeciwnicy wegetarianizmu. Ja dokonałam tej zmiany zarówno ze względów psychicznych, jak i fizycznych. Nie chcę przyczyniać się do krzywdzenia zwierząt, a co więcej - mięso mi po prostu nie smakuje. Problemem było oczywiście to, że miałam zaledwie 12 lat - okres rozwoju i dojrzewania, ale zaufajcie mi, nie miałam żadnych skutków ubocznych. :)

A jakie jest Wasze zdanie na temat diety wegetariańskiej?


Komentarze

  1. ja ostatnio bardzo ograniczyłam spożycie mięsa, staram się go nie jeść, i jest mi z tym dobrze! nie mówie że u mnie to jest jakoś rygorystycznie, jak będę mieć smaka to spróbuję, ale na razie go unikam!
    nie jestem wegetarianką, nie jem mięcha!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz