Zazwyczaj pierwsze co, to sięgamy po tabletki/pastylki do ssania, aby złagodzić ból gardła. Wiele ich na sobie przerobiłam i dopiero Gardlox okazał się być dla mnie rozwiązaniem idealnym. W zeszłym roku miałam zapalenie krtani i on - wraz z syropem prawoślazowym - pomógł mi z tego szybko wyjść i odzyskać głos. Tak więc nikt nie cieszył się moją niemożnością niemówienia dłużej niż 3 dni.
Jeśli chodzi o jego skład to są to przede wszystkim zioła: prawoślaz, szałwia i tymianek - pierwszy ma działanie osłonowe na górne drogi oddechowe, pozostałe dwa antybakteryjne. Dodatkowo pojawia się tam olejek eukaliptusowy, który wspomaga oddychanie, wyciąg z aloesu podnoszący odporność oraz witamina C - przynajmniej z jednym z dwóch wariantów, które ja stosuję, ale jest to raczej podstawowy skład każdego innego wariantu - głównie pojawiają się tam dodatkowe substancje odpowiadające za smak. No właśnie.. smak. Przyzwyczaiłam się, że zioła niestety w smaku zbyt dobre nie są, ale jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Gardlox jest naprawdę dobry! Aż by można przedawkować :)
Tak oto prezentuje się cała moja wyprawka...
Syrop z pędów sosny - oh, w smaku to to dobre nie jest, ale naprawdę pomaga. Zarówno ten syrop lekarski, jak i ten z Łowicza, który można dodać do herbaty bądź rozcieńczyć wodą. Wyciąg z pędów sosny ma działanie wykrztuśne i bakteriobójcze. Udrażnia drogi oddechowe wspomagając oddychanie i faktycznie łagodzi ból gardła. Osobiście odczuwam w nim lekkie działanie osłonowe. Idealne na chrypkę, katar, ból gardła czy przeziębienie.

No i pozostała jeszcze jedna rzecz - aromaterapia. Na moje nieszczęście, od ponad roku wiele rzeczy idzie mi niestety na zatoki - i o ile ból gardła znacznie spada, tak zatoki przynosowe cierpią. Tutaj z pomocą przychodzi mi olejek eukaliptusowy, który znakomicie odtyka nos i ułatwia oddychanie, podobnie jak mieszanka olejków dla zakatarzonych od Dr Beta. On zawiera między innymi olejek z drzewa herbacianego, również olejek eukaliptusowy oraz lawendowy - wszystkie mają działanie antybakteryjne i są stosowane w przypadku przeziębień czy grypy.

Tak oto wygląda moja cała wyprawka, która mnie aktualnie stawia na nogi :) Oczywiście dodatkowo herbatka z sokiem malinowym i druga z imbirem - ale to piję nawet normalnie na co dzień, więc żadna nowość :) Swoją drogą prawoślaz można również parzyć i pić napar, ale ostrzegam - nie smakuje zbyt dobrze, ale przynajmniej działa :)
Mam to szczęście, że w moim przypadku medycyna naturalna i ziołolecznictwo sprawdzają się idealnie! Dzisiaj jednak sobie chyba dokupię ziołowe tabletki na zatoki, bo naprawdę nie chcę ich przeciążyć :)
A Wy jak sobie radzicie w takich sytuacjach?
Jesień przyszła to i choroby, chyba trzeba aż do wiosny łykać witaminy :) Do tego herbata z cytryną i może uda się przetrwać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Liryczny Zakątek
świetny wpis, akurat mam problemy z gardłem a więc się przyda :)
OdpowiedzUsuńBolące gardło to w sezonie zimowym dla mnie norma, ale odkąd piję czystek nie mam już tego problemu ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do Nas: http://modnystyl2013.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć :)
UsuńJa przede wszystkim robię "syrop" z imbiru, czosnku, cytryny i miodu. Codziennie rano i wieczorem po łyżce (lub 2, bo mi smakuje). A tak na gardło to szałwia. Gardlox - nie spotkałem się z nim wcześniej, ale skład wydaje się świetny! Na zatkany nos i bolące gardło polecam inhalacje z Amolu ;)
Pozdrawiam i zapraszam
http://naturalniezdrowy.com.pl/