Czas na kolejny post o nerwicy... początek historii już znacie, a osoby, które nie miały okazji się z nim zapoznać zapraszam tutaj -> Klik
Objawy odpuściły. Miewałam się świetnie. Do czasu... Tydzień przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego zaczęłam czuć dziwny ból w okolicy mostka. Zwaliłam to na astmę - we wrześniu często łapały mnie takie ataki, więc nawet mnie to nie zdziwiło. Jednak ból nie przechodził po zażyciu leków, co więcej - rozprzestrzenił się. Czułam go na tej samej wysokości na plecach, ponownie zaczął mi się zamazywać wzrok i uginały się pode mną nogi. Zlekceważyłam to - uznałam, że to tylko chwilowe. Akurat byłam wtedy na weekend u rodziców i nawet o niczym nie wspomniałam... wróciłam sobie do domu i czekałam aż to przeminie...
Któregoś dnia obudziłam się wybitnie nie swoja - ból był nie do zniesienia, a mnie zaczęły nachodzić czarne myśli. Próbowałam się czymś zająć, ale nic nie mogło mnie uspokoić. Trzęsły mi się ręce, łzy same leciały po policzkach, serce kołatało, ból w mostku nie odpuszczał. Dzień przeminął bardzo męcząco i nie mogłam zasnąć - próbowałam wyluzować, ale się nie dało. W końcu zwątpiłam i zadzwoniłam do mamy - jak jej opowiedziałam co się dzieje, to od razu po mnie przyjechali i skończyło się na pogotowiu... Dołączył do tego atak astmy, więc cała w płaczu dostałam maskę tlenową, leki i coś na uspokojenie.
Oczywiście byłam święcie przekonana, że cierpię na straszliwą i nieuleczalną chorobę - stąd te wszystkie objawy. Początkowo wróciłam do myśli o tym, że mam chore serce i zaraz dostanę zawału - na wszelkie możliwe sposoby przekonywałam o tym panią z pogotowia, więc zrobiła mi EKG, które wyszło bardzo ładne. Ja oczywiście trzymałam przy swoim i uważałam, że to żaden dowód. Po tym jak się nieco uspokoiłam, czyt. hydroksyzyna, którą mi podano zaczęła działać, wróciliśmy do domu. Działanie hydroksyzyny utrzymywało się jakieś 2 dni - byłam całkowicie rozluźniona i niczym się nie przejmowałam. Ale każdy lek w końcu przestaje działać, prawda? I to był gwóźdź to trumny.
Ciąg dalszy niebawem :)
Objawy odpuściły. Miewałam się świetnie. Do czasu... Tydzień przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego zaczęłam czuć dziwny ból w okolicy mostka. Zwaliłam to na astmę - we wrześniu często łapały mnie takie ataki, więc nawet mnie to nie zdziwiło. Jednak ból nie przechodził po zażyciu leków, co więcej - rozprzestrzenił się. Czułam go na tej samej wysokości na plecach, ponownie zaczął mi się zamazywać wzrok i uginały się pode mną nogi. Zlekceważyłam to - uznałam, że to tylko chwilowe. Akurat byłam wtedy na weekend u rodziców i nawet o niczym nie wspomniałam... wróciłam sobie do domu i czekałam aż to przeminie...
Któregoś dnia obudziłam się wybitnie nie swoja - ból był nie do zniesienia, a mnie zaczęły nachodzić czarne myśli. Próbowałam się czymś zająć, ale nic nie mogło mnie uspokoić. Trzęsły mi się ręce, łzy same leciały po policzkach, serce kołatało, ból w mostku nie odpuszczał. Dzień przeminął bardzo męcząco i nie mogłam zasnąć - próbowałam wyluzować, ale się nie dało. W końcu zwątpiłam i zadzwoniłam do mamy - jak jej opowiedziałam co się dzieje, to od razu po mnie przyjechali i skończyło się na pogotowiu... Dołączył do tego atak astmy, więc cała w płaczu dostałam maskę tlenową, leki i coś na uspokojenie.
Oczywiście byłam święcie przekonana, że cierpię na straszliwą i nieuleczalną chorobę - stąd te wszystkie objawy. Początkowo wróciłam do myśli o tym, że mam chore serce i zaraz dostanę zawału - na wszelkie możliwe sposoby przekonywałam o tym panią z pogotowia, więc zrobiła mi EKG, które wyszło bardzo ładne. Ja oczywiście trzymałam przy swoim i uważałam, że to żaden dowód. Po tym jak się nieco uspokoiłam, czyt. hydroksyzyna, którą mi podano zaczęła działać, wróciliśmy do domu. Działanie hydroksyzyny utrzymywało się jakieś 2 dni - byłam całkowicie rozluźniona i niczym się nie przejmowałam. Ale każdy lek w końcu przestaje działać, prawda? I to był gwóźdź to trumny.
Ciąg dalszy niebawem :)
Aż nie wiem co napisać. Ciężki temat i mam nadzieję, że już nieaktualny.
OdpowiedzUsuńPodobno medytacja pomaga...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZastanawiając się nad znaczeniem zdrowia psychicznego, trafiłem na stronę https://psycholog-ms.pl/. Znajduje się tam wiele przydatnych informacji i artykułów, które pomagają lepiej zrozumieć różne aspekty psychologiczne i jak ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne.
OdpowiedzUsuń